Kościół - instytucja wiary czy komercji?
"Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią"
Ostatnio media nie wychodzą poza temat Światowych Dni Młodzieży, które zaczną się już 26 lipca 2016 roku w Krakowie. Papież Franciszek pojawi się w naszym kraju i prawdopodobnie o niczym innym nikt nie będzie mówił. Z pewnością jest to niesamowite wydarzenie, jeśli wziąć pod uwagę fakt, że nasz papież wyróżnia się wśród poprzednich głów Kościoła, kierując się szczerą dobrocią i pragnieniem rozpowszechniania miłości.
Ten Rok Miłosierdzia Bożego ustanowionego przez papieża Franciszka jest z pewnością niezwykły dla Polski. To właśnie w tym kraju, który jeszcze dwa wieki temu w ogóle nie istniał, nagle zaczęto organizować wydarzenia mające zasięg światowy. Najpierw szczyt Nato (8-9 lipca), a teraz Światowe Dni Młodzieży, na które zjeżdżają się wierni z całego świata. Zdaje się, że Polska próbuje odzyskać swoje znaczenie wśród europejskich państw, które utraciła ponad dwieście lat temu. Ma to swoje dobre strony, ale czy nie macie wrażenia, że to jednocześnie może... zwiększyć poziom zagrożenia?
Przez wzgląd na ostatnie zdarzenia związane z atakami terrorystycznymi wielu katolików zrezygnowało z udziału w tej ważnej dla Kościoła "imprezie". Oczywiście nikt nie ma im tego za złe, ale spotkałam się także z opiniami, że takie zachowanie jest dowodem braku prawdziwej wiary. Co o tym sądzicie? Czy pragnienie bezpieczeństwa jest jednocześnie świadectwem złej woli i egoizmu?
Prawda jest taka, że w ostatnim czasie Kościół utracił swój autorytet i odnoszę wrażenie, że teraz rozpaczliwie próbuje go odzyskać. W czasach średniowiecza nie było nic ważniejszego niż religia, ale z czasem - jak zresztą wiecie - zaczęło się to zmieniać. Kościół, zamiast się rozwijać i poszerzać wpływy, zaczął iść w drugą stronę. Słyszymy teraz o pedofilii wśród księży, bezkarnym oszukiwaniu parafian oraz wydawaniu pieniędzy na własne potrzeby... Zupełnie jakby nie widział, że traci w ten sposób wierzących.
Swoją drogą, zauważyliście, ile w tej religii jest sprzeczności?
Kościół bezustannie powtarza - popierając swoje słowa "Biblią" - że każdy człowiek jest równy drugiemu, że majątek, pochodzenie czy preferencje nie mają znaczenia. W przypowieściach Jezusa mamy mnóstwo przykładów takich sytuacji. To wydaje się takie proste i logiczne... A jednak nasuwają mi się pytania:
Czemu kobiety mogą być tylko zakonnicami?
Dlaczego nie mogą prowadzić nabożeństw?
Dlaczego Kościół tak wrogo nastawia się w stosunku do muzułmanów (Mam na myśli to, że wręcz namawiają katolików do walki, zamiast mówić o wybaczeniu i wstawiennictwie w modlitwie)?
Czemu w ogóle jest tak wrogo nastawiony do innych religii?
I dlaczego zawsze podkreśla, że to Ewa skusiła Adama, a nic nie wspomina o tym, że przecież ten mężczyzna także miał wolną wolę?
Taka ciekawostka: okazuje się, że słowo "parafianin" ma dwa znaczenia:
1. Członek parafii
2. Człowiek bez ogłady, zacofany, głupi
Gdy się o tym dowiedziałam, zachciało mi się śmiać. I nikt mi nie wmówi, że Kościół nie ma o tym zielonego pojęcia!
Moja uwaga: Kościół tępi też kazirodztwo, ale czy zwróciliście uwagę, że przecież, aby się rozmnożyć, dzieci Adama i Ewy musiały "robić inne dzieci" ze sobą? Teoretycznie całe siedem miliardów ludzi plus ci, którzy już nie żyją, to także w jakimś stopniu nasza rodzina. Być może cztery miliardy lat temu mieliśmy wspólnego dziadka?
Miałam także okazję (i obowiązek) przeczytać książkę autorstwa Henryka Sienkiewicza pt. "Quo vadis". I chociaż jest gruba, a opisy obszerne i dosyć nudne, sama akcja tej książki i jej konkluzja jest doprawdy chwytająca za serce. Czytając, miałam okazję zobaczyć początki Kościoła z zupełnie innej perspektywy niż dotychczas. To był czas, gdy Apostołowie głosili nauki Jezusa i nie byli obojętni na to, co się dzieje z ludźmi. Wtedy nie było jeszcze komercji. Wszystko było inne, lepsze. Dokładne przeciwieństwo tego, co jest teraz. Przykładowo: kiedyś chrzest był darem - dziś musimy za niego płacić. Małżeństwo było błogosławieństwem - obecnie trzeba zapłacić niemałe pieniądze, by Kościół zgodził się na odprawienie ślubu. Komunia - to samo. Dawanie na tacę przypomina mi bardziej żebranie, aniżeli ofiarę, którą wierzący składają dobrowolnie (nie macie wrażenia, że to na swój sposób celowe wywoływanie presji? Kiedy ksiądz przechodzi obok z tacą, a ja nic nie wrzucę, mam potem wyrzuty sumienia, co doprowadza do tego, że następnym razem daję odrobinę więcej). Rozumiecie?
Ale żeby nie było, że krytykuję i zachowuję się niegrzecznie, oddam szacunek papieżowi Franciszkowi. Kiedy zobaczyłam, jak bardzo angażuje się na rzecz ludzi, trochę zmiękłam. Zamiast ukrywać zło, które czyni Kościół, zaczął wydostawać je na światło dzienne. Słyszeliście o cudzie w Neapolu? Podczas wizyty w Neapolu papież pobłogosławił świętą relikwię patrona Neapolu, św. Januarego. Kiedy papież ucałował naczynie z krwią świętego, ta zmieniła swoją konsystencję na płynną (częściowo). Wierzę w takie rzeczy i myślę, iż to także jest znak, że Święci wspierają papieża zza światów. W swojej wielkości papież Franciszek pozostaje skromny, pokorny oraz wierny wartościom, które nie zmieniły się mimo tego, iż został samą głową Kościoła.
Jestem świadoma, że mam dosyć radykalne poglądy i mogą się one wydać nieco kontrowersyjne (ha! pewnie właśnie takie są!). Ale jestem niezmiernie ciekawa Waszego stanowiska w tej sprawie i mam nadzieję je poznać :) Każda opinia jest w porządku, jeśli tylko nie ma na celu obrażenia nikogo i jest poparta argumentami.
Brawo,
OdpowiedzUsuńWreszcie młody człowiek z otwartym umysłem. Choć poglądy jak na wiek odważne to nie pozbawione rzeczowej argumentacji. Rozumienie rzeczywistości zapewne kontrowersyjne ale zapięte w ramach realnych, życiowych sytuacji, a nie ubarwionej wyobraźni. Ciekawe czy młodzi ludzie podzielają przedstawione poglądy?
Chcę poznać więcej, czekam na kontynuację :)
Robinson.