Opowieść Sama

Chciałabym przedstawić Wam historię, którą napisałam niedawno specjalnie do gazetki szkolnej. Z uwagi na fakt, że miała być to część mojego projektu gimnazjalnego, spróbowałam tematu dosyć nietypowego, jeśli chodzi o mój styl pisania. I tak jak tolerancja to temat znany i powszechny, tak w odniesieniu do psychologi może się wydać nieco kontrowersyjny... 
W każdy razie zapraszam do czytania. Może znacie kogoś, z kim tym tekstem będzie chcieli się podzielić :) 



Cześć, jestem Sam. 
Też chodzę do gimnazjum. Jestem w klasie 1E liceum z rozszerzeniem chemii, biologii i matematyki. Wybrałem tą klasę, ponieważ od dziecka marzę o tym, żeby zostać chirurgiem. Jako dziecko bardzo często siedziałem w parku i razem z ojcem, który jest kardiologiem, przeglądaliśmy najróżniejsze pisma medyczne i wiadomości. Wiem na przykład, co to jest i czym się objawia toksoplazmoza czy kampylobakterioza i mógłbym o tym rozprawiać godzinami. To po prostu moja pasja. Oprócz tego biegam codziennie rano przed szkołą jakieś pięć kilometrów po parku, poza piątkami. W końcu trzeba mieć chwilę wytchnienia, prawda?
I dobrze wiem, co właśnie pomyśleliście. Ambitny. Z planami na przyszłość. Pewny, czego pragnie. Pracowity. Albo inaczej: synek snobów, którzy chcą, by nazwisko ich syna było znane co najmniej w Europie. Nudziarz z klapkami na oczach. Ukochany syneczek rodziców. Lizus. 
Nieważne, co mówicie i jak by mnie to raniło, gdybym brał to do siebie. Ważne jest to, że ja się tym nie przejmuję. Bo kocham to, co robię. 
I załóżmy, że to Wam pasuje. Podoba Wam się, że przynajmniej jest ktoś taki, kto wie, co chce robić w przyszłości. Że może ten ktoś właśnie Was zainspiruje do tego, jaką ścieżkę obrać. W końcu, trzecioklasiści, stoicie przed wyborem liceum – to jest jakaś decyzja do podjęcia. Może taka osoba, pewna tego, czego chce, jest w stanie Wam pomóc? Dać jakąś radę? 
Wśród tak nastawionych ludzi każdy znajdzie kolegów. To stosunkowo proste. Rozmawiamy, śmiejemy się, aż nagle się okazuje, że ta osoba rzeczywiście jest sympatyczna i wiele ma z Tobą wspólnego. Znalazłem niezłego kumpla – pomyślałeś. - Jest naprawdę spoko. 
I teraz zdradzę Wam tajemnicę. Kolejna rzecz, która mnie różni od innych, choć nie od wszystkich: Jestem gejem.
Tak, dobrze zrozumieliście. Jestem gejem. 
I co się dzieje?
Nagle ci wszyscy ludzie, których nazywałem kumplami, porządnymi ludźmi – oni wszyscy znikają. Puf! I już ich nie ma. Gdzie się podziali? Tak naprawdę wciąż tutaj są. Siedzą ze mną w klasie, piszą ze mną test, chodzą codziennie do tej samej szkoły. Ale już nikt nie zamienia ze mną słowa. Dlaczego? 
Bo jestem inny. To tyle. Bo nie jestem taki jak cała reszta.
Nie afiszuję się z tym, ale nie będę udawał kogoś, kim nie jestem. Ktoś mi zadał pytanie, najwyraźniej stwierdziwszy, że coś jest na rzeczy. „Jesteś gejem, Sam?” - pyta. Lubię go, jest w porządku. Nic złego mi nie zrobił. Więc odpowiadam: „Tak.” I nagle on robi dziwną minę, jakbym zamienił się w kosmitę i milknie. Z grzeczności siedzi obok mnie do końca przerwy, ale już na następnej widzę go po drugiej stronie korytarza. Tak było przez pierwszy tydzień – wszyscy milczeli w mojej obecności, unikali jak tylko mogli. 
A od następnego poniedziałku zaczęło się nękanie. Głupie karteczki w moim plecaku. Komentarze tak inteligentne, że pożal się, Boże i w końcu przepychanki. Jednoznaczne gesty, odgłosy, przy całej szkole, gdzie byłem wystawiony na żer. W ciągu jednej chwili, gdy postanowiłem szczerze odpowiedzieć na pytanie, moje życie stanęło na szali. Miałem dwa wyjścia: nie przyznać się i udawać, że jestem heteroseksualistą, albo powiedzieć prawdę, bo nie widziałem sensu, żeby kłamać. Wybrałem drugą opcję, licząc się ze wszystkimi konsekwencjami.
Czy postąpiłem dobrze? Jeśli byłem w stanie przyznać się przed samym sobą, że jestem inny, to to nie mogło być tak do końca złe, prawda? 
Moja decyzja nie była zła. To tak jak przyznać się, że ktoś jest weganem, że wyznaje islam. Czym mnie to różni od innych ludzi? Wciąż byłem tym samym Samem, którego inni lubili, bo miałem poczucie humoru i własne zdanie. Więc to nie ja popełniłem błąd. 
Błąd popełnili ci, którzy zaczęli mnie wyśmiewać. Traktować jak trędowatego. Jak nie-człowieka. Ale o tym pewnie mówią Wam w szkole. O tolerancji. 
A gdybym przyszedł do tej szkoły bez nogi? Gdybym miał wypadek, na skutek którego amputowali mi nogę i przez całe życie będę musiał chodzić o kulach, bo nie stać mnie na protezę? I jeśli wtedy też bym wyznał, że jestem homoseksualistą? Jeśli powiedziałbym prawdę?
Dobrze wiem, że wtedy wszystko potoczyłoby się inaczej. Nawet jeśli wciąż ludzie by się ode mnie odsuwali, moja niepełnosprawność wywoływałaby litość, która nie pozwalałaby nikomu znęcać się nade mną. Bo tak nie wypada – w końcu to osoba poszkodowana. 
I nagle wszystko się zmienia. I to przez zwykłą nogę! A raczej jej brak.
Rozumiecie, o co mi chodzi? W każdej grupie społecznej są patrioci, którzy bronią tego, co dla nich ważne. Heteroseksualiści wystrzegają się gejów. Chrześcijanie unikają muzułmanów. Dlaczego? - ponieważ to sprzeczne z tym, w co oni wierzą. 
I nie neguję tego. To, że bronią swojego grona, jest bardzo dobre. Ale wydaje mi się, że w dzisiejszym świecie kompletnie zaginęła definicja słowa: patriota. 
Więc może ją Wam przybliżę: patriota (np. własnej ojczyzny) to osoba, która kocha swój naród, a nie nienawidzi innego. Która broni to, co dla niej ważne, ale nie niszczy tego, co ważne dla innych. Patriotyzm skupia się na miłości, poszanowaniu, wyższych wartościach, a nie na nienawiści. 
Teraz rozumiecie? Mogę sobie być gejem, a Wy nie, ale w imię wspólnego dobra nie macie prawa mnie oceniać. Możecie mnie nie lubić, nie rozmawiać ze mną, ale nękanie jest wbrew wszelkim prawom i zasadom moralnym. Gdybyście trafili na inną planetę, na której mieszka dziesięć miliardów gejów, jak byście się czuli? To Was by tępiono. Bo Was jest mniej. 
Mam nadzieję, że nadążacie. Bo idę dalej. Zostawmy moją orientację seksualną.
Miałem też w życiu problemy z papierosami. Wracałem kiedyś ze szkoły późnym wieczorem, po treningu i spotkałem na drodze bandę z liceum, znaną w całym mieście. Matki przestrzegały swoje dzieci, by uciekały do domu przed takimi jak oni. Ja nie chciałem ich prowokować, więc obojętnie przeszedłem obok.
Teraz myślę, że może warto by było uciekać. 
Ale oni zaczepili mnie jak kumpla i zagadali. Po jakimś czasie uznałem, że jednak są w porządku, a wtedy jeden z nich zaproponował mi papierosa. Co mi szkodziło? Jeden? Dlaczego nie? 
I prawie się udusiłem. To było tak beznadziejnie niedobre i śmierdzące, że zwróciłem obiad zaraz po dopaleniu tego papierosa. Rzuciłem im krótkie „cześć” i wróciłem do domu. Obiecałem sobie, że więcej nie tknę tego świństwa.
Ale wtedy byłem głupi. I spróbowałem jeszcze raz. A potem kolejny. I szło mi coraz lepiej. Aż nagle pewnego dnia jeden chłopak z mojej klasy mnie na tym przyłapał. I to z tymi sławetnymi chłopakami z liceum. Skończyło się na tym, że miałem w szkole przechlapane. To była podstawówka, a wtedy jeszcze wszyscy bali się w ogóle wymówić słowo „papieros”. A co było najśmieszniejsze? To, że nie bali się mnie nękać. Śmiali się, kiedy tylko mogli, żartowali o tym przy nauczycielach, aż wreszcie rodzice się dowiedzieli. Ale dzieciaki na tym nie poprzestały. 
Generalnie działo się to samo co potem, gdy wyznałem w gimnazjum, że jestem gejem. Nękanie, wyśmiewanie, obrażanie. Ale musiałem to przeżyć. Skutek był ten sam.
Na początku trzeciej klasy zmarł mój ojciec. To był dla mnie ogromny cios, ponieważ był mi jeszcze bliższy niż mama. Rozumiał mnie jak nikt. Ale chciałem zachować to dla siebie. To miała być moja tajemnica. Wszystko zniszczyła moja nauczycielka, gdy przy całej klasie złożyła mi kondolencje. 
Puff! Bańka prysła. 
Najgorsze chyba było to, że innym było przykro przez dwa tygodnie. A potem znów się zaczęło: może on nie mógł znieść syna geja i popełnił samobójstwo? A jeśli sam był gejem? Kto się będzie teraz „bawił” z biednym Samem? 
Nie pytajcie, jak to przeżyłem. Prawie mi się nie udało. Pomogło mi to, że uparcie skupiłem się na nauce. Nie patrzyłem na to, co się dzieje wokół, bo bym się załamał. A nie mogłem. Ale po co Wam to mówię? 
Kolejna tajemnica: zacząłem nazywać się Sam po jego śmierci. Dlaczego? Bo byłem sam. Sam jak palec. Byłem samotny. 
Jestem sobą. Nie zmieniłem się. Wciąż jestem gejem bez ojca, który ma w pamięci to, jak palił papierosy, ile się tylko dało. Ale jednocześnie jestem każdym z Was. Jestem Wami. Miałem mnóstwo problemów: byłem samotny wśród rówieśników, miałem depresję, nie wiedziałem, co dalej, błądziłem, popełniałem błędy, krzywdziłem. Każdy z Was zrobił kiedyś jedną z tych rzeczy. Może nie tak bardzo, może nie na taką skalę, ale z pewnością popełnialiście błędy. Niektórzy z Was wciąż je popełniają i uważają, że nie robią nic złego. Ale nie do takich się zwracam.
Mówię do Was, do ludzi, którzy chcą się zmienić, ale nie wiedzą jak. Każdy z Was ma jakiś problem: nie wie, do którego liceum pójść, jak rzucić palenie, jak znaleźć przyjaciela, bo nie ma się nawet zwykłego kumpla. I nieważne, jak dobrze się ukrywacie – ja Was znam. I rozumiem. Najlepiej, jak tylko można. I dlatego dam Wam radę. Macie problem?
Rozmawiajcie. Z kimkolwiek. Z rodzicami, z wychowawcą, z dziadkiem albo trenerem, z kimś, kogo zdanie się dla Was liczy. Nie wstydźcie się łez, nie bójcie się mówić prawdy. Nie ma w życiu przeszkód, których nie bylibyśmy w stanie pokonać. Trzeba tylko trochę wiary. 
     I pamiętaj, że znam Ciebie. I rozumiem. Zawsze jestem z Tobą.

Komentarze

  1. Opowieść naprawdę godna uwagi. Powinna zostać jeszcze bardziej opublikowana, bo naprawdę dodaje pewności siebie. Ukazuje ona prawdę tyczącą się ludzi, wśród których (niestety lub stety) żyjemy. Pokazuje, że mimo różnych przypadłości i zainteresowań jesteśmy niemal tacy sami - chodzimy po tej samej ziemi, oddychamy tym samym powietrzem. Ludzie się robią co raz bardziej okropni i nieczuli. W obecnych czasach "inność" jest czymś złym. Ludzie którzy nie tolerują ludzi np. Z inną orientacją seksualną wciąż żądają od takich ludzi zmian. Po co jednak zmiany, które nie sprawiają radości? I po co zmiany skoro inni nie chcą się zmienić?
    Ps. I know. Rozpisałam się. Ale jestem przyszłą psycholog, muszę być w temacie 😂

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzę, że jesteśmy z tej samej branży, bo mnie też bardzo fascynuje psychologia :) Miło spotkać dla odmiany kogoś podobnego :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty

Dla mojej ulubionej klasy...

Literatura - niedoceniany skarb wartości

Ból - nasz wróg czy sprzymierzeniec?