Wieczór z muzyką latino!
Muszę się pochwalić swoim piątkowym wieczorem, który spędziłam w Sopocie! Wiem, że to było całe dwa dni temu, ale miałam dosyć intensywny weekend i nie znalazłam czasu.
Znacie sieć restauracji "The Mexican"? Tam właśnie miałam okazję wstąpić wieczorem dwa dni temu. Generalnie knajpa była duża, choć wydawała się ciasna ze względu na dużą ilość stolików, krzeseł i pierdół, które nadawały jej rzeczywiście meksykański klimat.
Tak się złożyło, że razem z mamą i siostrą trafiłyśmy na wieczór z muzyką latino, którą na żywo przedstawiał nam trzyosobowy zespół. Wokalista przechadzał się między stolikami i zapraszał innych do śpiewania wraz z nim, a perkusista z gitarzystą uśmiechali się ze sceny na widok zdziwionych klientów. I choć z początku, kiedy usiadłyśmy, wszyscy tylko przysłuchiwali się muzyce i rozmawiali, tak po dłuższej chwili przy znanych rytmach wielu z nich wstawało i tańczyło, próbując znaleźć jakieś miejsce pomiędzy stolikami.
Tak się złożyło, że razem z mamą i siostrą trafiłyśmy na wieczór z muzyką latino, którą na żywo przedstawiał nam trzyosobowy zespół. Wokalista przechadzał się między stolikami i zapraszał innych do śpiewania wraz z nim, a perkusista z gitarzystą uśmiechali się ze sceny na widok zdziwionych klientów. I choć z początku, kiedy usiadłyśmy, wszyscy tylko przysłuchiwali się muzyce i rozmawiali, tak po dłuższej chwili przy znanych rytmach wielu z nich wstawało i tańczyło, próbując znaleźć jakieś miejsce pomiędzy stolikami.
Atmosfera była niesamowita! Zaproszony zespół nie bał się śpiewać własnych wersji znanych utworów, takich jak "El Perdon" Enrique Iglesiasa, "La camisa negra" czy "Macarena". Nikt się nie przejmował, że nie zna latynoskich tańców - każdy ruszał się według uznania. Bardzo mi to pasowało, bo sama z natury bywam wstydliwa, a jednak tego wieczoru w ogóle nie przejmowałam się, że ktoś na mnie patrzy. Każdy się śmiał, śpiewał i tańczył, jakby świat zaczynał i kończył się na tej imprezie.
Dlaczego to piszę? Sprawdziłam, że "The Mexican" to sieciówka, więc ma wiele restauracji ulokowanych w różnych częściach Polski. Chciałabym Waz zachęcić do odwiedzenia ich, najlepiej w piątek lub w sobotę, bo jest większe prawdopodobieństwo, że traficie na jakąś imprezę ;) Ceny są adekwatne do jakości potraw, obsługa miła i kompetentna, a klimat iście meksykański.
W dodatku cała ściana, przy której siedziałam, była obwieszona zdjęciami oprawionymi w ramkę. Z początku myślałam, że to kolejny element służący do stworzenia klimatu, ale zaraz potem zobaczyłam, że te zdjęcia przedstawiają znanych ludzi, którzy odwiedzili to miejsce. I powiedzcie mi, że to przypadek - dokładnie obok mnie wisiał plakat z wizerunkiem Mameda Chalidowa i jego kuzyna - Aslambeka Saidova. Oczywiście od razu rzuciłam się, żeby zrobić zdjęcie, ponieważ - jak wiecie - jestem ogromną fanką tego pierwszego pana :) Potem zaczęłam przyglądać się innym zdjęciom i znalazłam m. in.: Abelarda Gizę, Katarzynę Skrzynecką, Jana Błachowicza i... Karola Bedorfa, mistrza KSW w wadze ciężkiej, człowieka, którego szanuję i podziwiam prawie tak samo bardzo jak samego Mameda! Byłam zachwycona i co chwila odwracałam się, żeby spojrzeć na te dwa obrazki, bo to przecież nie mógł być przypadek, że usiadłam akurat tutaj, podczas gdy przy tej samej ścianie były co najmniej dwa inne stoliki!
A wyglądało to mniej więcej tak:
(Jakość słaba, musicie mi wybaczyć, nie było warunków do robienia zdjęć ;)
W każdym razie... polecam! Razem z siostrą znalazłyśmy tam coś dla siebie - może i Wam się uda. Wystrój, jedzenie i atmosfera składają się w doskonałą całość, której każdy z Was powinien posmakować! :)
Komentarze
Prześlij komentarz