Niewidomi widzą więcej!


Cóż... z powodu naprawdę napiętego grafiku posty będą się pojawiać prawdopodobnie w weekendy, choć może uda mi się czasem napisać coś w środku tygodnia (taką mam nadzieję).

A dzisiaj przygotowałam dla Was relację z dnia, w którym odwiedziłam Niewidzialną Wystawę w Warszawie. Gdyby ktoś nie wiedział: jest to miejsce, gdzie możemy wcielić się w postać osoby niewidomej, chodząc w kompletnych ciemnościach i próbując odnaleźć się w różnych pomieszczeniach. 

Trudno mi było ukryć, że gdy drzwi wejściowe zamknęły się za nami, ogarnęła mnie panika. Jako dziecko rozpaczliwie unikałam ciemności, bo z jakiegoś powodu widziałam rzeczy, których... strasznie się bałam. W bardzo późnym wieku zaczęłam walczyć z tą słabością, ale choć może to brzmieć dziecinnie, do dzisiaj mam z nią czasem problemy. Dlatego jak tylko poczułam wszechograniającą ciemność, ogarnął mnie strach i zaczęłam rozglądać się dookoła. Już dosyć dziwne było uczucie, że mimo szeroko otwartych oczu nie widziałam kompletnie nic, nie mówiąc o tym, że miałam tak spędzić najbliższą godzinę. 

Być może od zawsze byłam troszeczkę bardziej strachliwa niż reszta ludzi - tego zmienić nie mogłam, dlatego zaczęłam to akceptować. Ale nie macie pojęcia, jak wiele wysiłku włożyłam w to, by się uspokoić i udawać, że jestem tak zafascynowana jak reszta grupy. Nie chciałam martwić mojej siostry, która była tuż obok. Parę minut zajęło mi przywrócenie spokoju, a po chwili ruszyłam za głosem przewodnika, zmuszając się do uśmiechu w ciemności.

Niewidomy przewodnik sprawiał takie wrażenie, jakby dokładnie znał wszystkie pokoje i widział, gdzie się znajdujemy. W każdym pomieszczeniu prosił nas o jego eksplorację i mówienie tego, co wyczuwamy. Pierwszy pokój okazał się być zwykłym domem, więc każdy z nas rozszedł się w inną stronę, macając różne przedmioty i zdradzając: prysznic, kuchenka, telewizor, komputer. Ja nie miałam zbyt wielkiej odwagi się odzywać, a w dodatku poruszałam się dwa razy wolniej niż reszta (to, że weszłam do środka, nie znaczy, że całkowicie się uspokoiłam :) dlatego to wszyscy inni zbierali pochwały przewodnika na temat swojej spostrzegawczości. 

Nie będę zdradzać, jakie były następne pokoje. Mogę tylko powiedzieć, że pozwoliły one poznać nam inne dziedziny życia, w których musi odnajdywać się osoba niewidoma. Z każdym pomieszczeniem poruszaliśmy się coraz swobodniej i mniej niezdarnie, bo powoli przyzwyczajaliśmy się do otoczenia. To oczywiście nie może być porównywalne z doświadczeniem osoby niewidomej, ale tak jak w pierwszym pokoju wpadaliśmy na wszystko, co się dało, tak w ostatnim pokoju wiedzieliśmy, jaka technika poruszania się najlepiej nam odpowiada, a zwiedzając pokój, skupialiśmy się także na wizualizowaniu ich sobie w wyobraźni.

Ciekawostka: Przewodnik stwierdził, że wszyscy zwiedzający podczas eksploracji mają otwarte oczy i dzięki temu jakoś lepiej się odnajdują, a ci, którzy mieli zamknięte (w widzeniu różnicy nie było!) w jakiś sposób niezdarniej się poruszali. To chyba ma związek z naszą podświadomością :)

Każdemu, kto tylko ma możliwości i czas, polecam odwiedzić Niewidzialną Wystawę i spojrzeć na świat pod zupełnie innym kątem. To, o czym przekonałam się najbardziej to to, że niewidomy wcale nie jest ślepy.

Dlaczego? 

A jak myślicie, kto w tych egipskich ciemnościach poruszał się sprawniej - my czy przewodnik?

Jakby nagle cała elektryczność wysiadła, kto lepiej poradziłby sobie nocą? 

Resztę refleksji pozostawiam Wam - i mam nadzieję, że w jakiś sposób Was zachęciłam do zobaczenia Wystawy. Czasem naprawdę warto wyjść ze swojej strefy komfortu i lepiej zrozumieć innych ludzi... ostatecznie nikt nie zna swojego losu, a taka rzecz może się przydarzyć każdemu z nas. Takie doświadczenia rozwijają także naszą empatię i chęć pomocy, a - stwierdzam z żalem - te cechy wraz z rozwojem cywilizacji zaczynają szybko zanikać. Warto je ratować, póki jeszcze możemy; ostatecznie my też kiedyś możemy potrzebować pomocnej dłoni :)

Komentarze

  1. Jakie dojrzałe spostrzeżenia......dobrze się "Ciebie czyta" :) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty

Dla mojej ulubionej klasy...

Literatura - niedoceniany skarb wartości

Ból - nasz wróg czy sprzymierzeniec?