Pomoc - droga do szczęścia czy autodestrukcji?

Jak powiedział Sokrates: "Natura dała nam dwoje oczu, dwoje uszu, ale tylko jeden język po to, abyśmy więcej patrzyli i słuchali, niż mówili". Z pozoru oczywiste stwierdzenie, które wydaje się nie odkrywać nic nowego. Sama, kiedy przeczytałam to po raz pierwszy, tylko przewinęłam stronę dalej. Każdy wie, ile ma oczu, uszu i języków i to nie jest żadne odkrycie. Prawda?

A jednak po dłuższym namyśle dotarło do mnie, że to jest tak niesamowicie oczywiste, że byłam zszokowana, jakim cudem nigdy na to nie wpadłam. Sokrates był z natury bystrym i spostrzegawczym człowiekiem, ale mimo wszystko oddaję mu szacunek za to ponadczasowe stwierdzenie. Wspominałam już wcześniej o coraz częstszym zjawisku, gdzie ludzie słuchają, ale nie słyszą; patrzą, lecz nie widzą. Chciałabym się lekko zagłębić w tym temacie.

Prosty przykład: krnąbrni chłopcy z mojej klasy codziennie słyszą uwagi i porady nauczycieli dotyczących ich zachowania, a mimo to wciąż robią swoje, jakby żadnego problemu nie było. Nie mają pojęcia (a może mają, tylko nieszczególnie ich to interesuje), że ich notoryczne rozmowy i żarty na lekcji nie tylko przeszkadzają nauczycielowi, ale i reszcie klasy. Wiecie, jak często musiałam sama nadrabiać temat w domu, bo pan od historii był zajęty opanowaniem klasy? Ale według chłopców wszyscy się tylko ich bezpodstawnie czepiamy, więc o rozmowie z nimi nawet nie może być mowy. Czasem trzeba wiedzieć, kiedy nie warto produkować się na darmo.

Drugi przykład: wydarzenia z życia codziennego. Ktoś mądry kiedyś powiedział: "Ludzie widzą tylko to, co chcą widzieć" i uważam to za jedno z najbardziej trafnych stwierdzeń dotyczących rasy ludzkiej. Jak często przechodzimy obok wyzywająco ubranej dziewczyny i bierzemy ją za niewartą uwagi, podczas gdy naprawdę ma ona problemy w domu i rozpaczliwie próbuje zwrócić na siebie czyjąś uwagę? Jak często widzimy żebraka na ulicy i nawet nie podejdziemy, żeby się upewnić, czy w rzeczywistości nie jest to chory człowiek potrzebujący pomocy? Nikogo nie oceniam; sama niejednokrotnie tak postępuję. Ale taka jest prawda: nasze uprzedzenia i subiektywna ocena stanowią mur, przez który nie jesteśmy w stanie dostrzec kryjącej się za nim prawdy.

Nie każdy z nas jest Dalajlamą czy Matką Teresą, ale uważam, że człowiek powinien (chociażby dzięki szkole) rozwijać nie tylko intelekt, refleks i spostrzegawczość, ale i empatię oraz wrażliwość, które w dzisiejszym świecie pełnym okrucieństwa są nam wręcz niezbędne. Jeśli ostatni ludzie na świecie pozostaną bez serca, to raczej zbyt długo nie przetrwamy... A prawda jest taka, że często nawet byśmy podeszli i chociaż zapytali, czy nie trzeba komuś pomóc, ale wtedy wdziera się nam rozum, wmawiając, że ludzie będą na nas za to krzywo patrzeć. Niejednokrotnie nie udało mi się przełamać tego oporu i wiem, że nie tylko mnie. 

Podzielę się z Wami jednym z moich ostatnich spostrzeżeń: jeśli chcecie wiedzieć, o czym myśli Wasz przyjaciel czy inna bliska osoba, spójrzcie im w oczy. Tam jest wszystko. Nawet powieki nie ukryją tego, co tak świetnie potrafi zamaskować uśmiech. Jeżeli naprawdę chcesz wiedzieć, czy wszystko w porządku, wsłuchaj się w ton głosu rozmówcy, słowom, które dobiera oraz ich ilości, bo po samej treści nie poznasz niczego. "To, co najważniejsze, jest niewidoczne dla oczu". Lecz to nie znaczy całkowicie niewidzialne, prawda? 

W dzisiejszym świecie ludzie tylko mówią i składają tyle obietnic, że człowiek o nich wszystkich nie pamięta; wtedy już nie trzeba ich spełniać. Dwulicowość zabija nasze zaufanie, a niesłowność zniechęca do jakiejkolwiek pomocy. Jak w dzisiejszym świecie pozostać dobrym i nie zwariować?

Nie znam odpowiedzi. Wciąż jej szukam. 

Ale staram się patrzeć na każdego, kto potrzebuje pomocy, nawet jeśli jest to starsza pani z ciężką torbą zakupów. Dobre uczynki poprawiają moje samopoczucie, choć jednocześnie takie nastawienie naraża mnie na zranienie. Musimy nauczyć się oscylować pomiędzy byciem uczynnym a mądrością, która pozwoli nam uniknąć tzw. wykorzystywaczy. 

Wraz z rozwojem cywilizacji (począwszy od tych istotnie pierwszych) ludzie nastawili się na "ja". Ja jestem królem, to jest moje imperium, a ten plebs jest moim ludem. Niejednokrotnie słyszy się słowa zgorszonych ludzi, którzy powtarzają, że zamiast tworzyć kolejny hit filmowy, budować setny biurowiec lub poświęcać pieniądze na naukę, można by było wesprzeć wielu głodujących i chorych ludzi. Przy dzisiejszych dochodach wielu korporacji wystarczyłyby miesiące, by pomóc potrzebującym. Ale nie, lepiej dalej dofinansowywać NASA miliardami dolarów, podczas gdy ludzi nie stać na kawałek chleba. To potworne, że obok tak ogromnej biedoty budują się wielkie potęgi.

Wielu pewnie pomyśli: ja doszedłem do wszystkiego sam, bo wszyscy się mnie wyparli, a ja mam poświęcać swoje pieniądze na ludzi, którzy nie są w stanie wziąć się w garść? 

Tak, moi drodzy, myślą ludzie zaślepieni pieniędzmi, karierą i sławą. To prymitywnie przyziemne myślenie, które utrzymuje się na krótką metę. W rzeczywistości bogaty człowiek ma znacznie więcej do stracenia, choć stara się o tym nie myśleć, a kiedy już - broń, Boże - do tego dochodzi, nie są w stanie się pozbierać. A wtedy stają się tymi, którymi jeszcze niedawno tak strasznie gardzili.

Zdradzę Wam coś: wiara jest dobra. I nie mam tutaj na myśli żadnej konkretnej religii, chodzi mi bardziej o sam stan, w jaki nas ona wprowadza. Wierząc w Boga (imię jest względne) próbujemy być dobrzy i robić wszystko, co trzeba, by mieć zapewnione szczęśliwe oraz pełne życie po śmierci. Nawet jeśli Bóg nie istnieje, to pozostaje mi wiara, która nie pozwala mi zejść na złą drogę. Jest moim drogowskazem, który stworzyłam sama i najważniejsze jest to, żebym dzięki niemu miała siłę do działania i pomocy. Bez niej ludzie idą za komercją i oszustwami. Jeśli mam wybór, nie muszę się długo zastanawiać.

Próbuję trzymać się tej dobrej dla mnie ścieżki i pomagać innym, ale nie będę ukrywać, że to trudne. Narażamy się w ten sposób na szyderstwa innych, a swoją naiwność możemy przypłacić dużym bólem. Wierzę jednak, że jestem w stanie pogodzić ze sobą te rzeczy i stać się silnym, lepszym człowiekiem.

Nie bójmy się pomóc babci przy noszeniu zakupów, sprawdzić, czy nieprzytomna osoba na ulicy jest pijana czy potrzebuje lekarza ani wyciągnąć rękę do poniżonej osoby przy wszystkich oprawcach. Życie składa się z wielu wyzwań, a oprócz tych, które gotuje nam sam los, możemy stawiać sobie własne. 

Te zdecydowanie będą górować na mojej liście. 



"Nic, co człowiek robi, nie poniża go tak bardzo jak nienawiść."

~ Martin Luther King

Komentarze

Popularne posty

Dla mojej ulubionej klasy...

Literatura - niedoceniany skarb wartości

Ból - nasz wróg czy sprzymierzeniec?