Czym jest prawdziwa siła?

Skromność - to świadomość siły, której się nie nadużywa.
~ Władysław Grzeszczyk

Nie będę pierwszą osobą, która o tym mówi i z pewnością nie odpowiem na to pytanie lepiej niż ci, co już to zrobili. Ale mogę opowiedzieć to, co wiem z własnego doświadczenia - nie dla osób po przejściach, lecz dla tych zwykłych, normalnych ludzi, zagubionych w świecie prześladowań i kłamstw.

Jako dziecko każdy z nas kojarzył siłę z mięśniami, wytrzymałością i niezmordowanym organizmem. Kiedyś chciałam taka być. Pragnęłam być twarda i niepokonana, bo wierzyłam, że tylko to zapewni mi w życiu stabilność. To była jedna z przyczyn, dla których z tak wielką radością zaczęłam chodzić na Aikido.

I dokładnie wtedy, w trakcie procesu kształtowania się moich mięśni, zaczęłam sobie powoli uświadamiać, jak bardzo moje myślenie mijało się z prawdą. Trzeci rok trenowania był jak do tej pory najtrudniejszy; pamiętam wszystkie łzy frustracji, które wylałam, ból, gdy zaciskałam zęby, żeby nic po sobie nie pokazać i sztuczny uśmiech, którym zakrywałam najpodlejsze nastroje. Musiałam przeżyć to wszystko, by zrozumieć jedną, bardzo ważną rzecz:

Mięśnie pomogą ci obronić się przed innymi, ale na nic zdają się w walce z samym sobą.

To było trudne. Miałam wrażenie, że nic mi nie wychodzi, a swoimi wątpliwościami zaczynam wszystkich irytować. Nigdy nie byłam osobą szczególnie pewną siebie, więc frustracja i złość bez oporów przeradzały się w nienawiść do samej siebie. To może brzmieć głupio - w końcu co nastolatka może o tym powiedzieć? Myślę jednak, że niedowiarki już dawno opuściły tą stronę... I uważam, że doświadczenia nie można wytłumaczyć. Każdy z nas miewa w życiu trudniejsze momenty; nigdy nie byłam wyjątkiem.

Na szczęście rodzice nauczyli mnie wyciągać wnioski z każdej sytuacji. Owszem, muszę przyznać, że kryzys w trenowaniu nie przeszedł sam - musiałam walczyć o każdy szczery uśmiech i uczucie satysfakcji, a jednak nie waham się powiedzieć, że było warto. To przykre, jak wielu ludzi odpuszcza w trudnym momencie i traci to, co najlepsze.

Ale wracając do tematu: podczas walki z własnymi słabościami zaczęłam rozumieć, że te mięśnie, które wypracowałam, są do niczego w starciu z własnymi emocjami. Gardą nie zasłonię się przed bólem, sierpowym nie odpędzę strachu. Z pewnością każdy z nas zna wielu "mięśniaków", którzy - na pierwszy rzut oka - nie boją się niczego. 

Na bazie własnych obserwacji mogę powiedzieć, że tacy boją się najbardziej. 

Bo po cóż innego mogłyby być te wielkie mięśnie? Prawdopodobnie do obrony - oficjalna wersja jest taka, by umieć się obronić, ale prawda może przedstawiać się inaczej: to sposób na ochronę przed własnymi emocjami. Bo one potrafią być silne i wstrząsające jak mało który napastnik...

Kiedy to zrozumiałam, moim kolejnym krokiem było wzmocnienie swojej psychiki. To akurat robiłam nieświadomie już od podstawówki, bo moje własne zdanie i dobre oceny często przeszkadzały innym rówieśnikom, co doprowadzało do nieprzyjemnych sprzeczek. Zaczęłam uczyć się tego, by nie przejmować się opinią innych, tylko robić swoje. By nie okazywać łez, nie dać się zranić, ale zawsze po cichu wyrzucić z siebie negatywne emocje. 

Idealnym przykładem tego, do czego chcę nawiązać, jest moja siostra. To ona zawsze była tą chłodną, nieokazującą emocji siostrą, która panowała nad sobą w niemal każdej sekundzie swojego życia. Ja byłam - i wciąż jestem - tą, która uwielbia się przytulać i okazywać uczucia. A jednak to moją siostrę wciąż chwalono: "Jesteś silna", "Nie dasz sobie zrobić krzywdy". Zazdrościłam jej, bo też chciałam być silna, a nikt mnie takiej nie postrzegał. Więc wzięłam się do roboty. A przynajmniej próbowałam.

I po kilku latach zrozumiałam prawdę. W czasie poprzednich świąt wyznałam siostrze, że rzeczywiście jest twarda. Powiedziałam prawdę, bo nigdy nie miałam problemu z tym, że jest ode mnie lepsza. Chciałam tylko być taka jak ona. Młodsza siostra, której wzorem jest ta starsza.

Mnóstwo czasu zajęło mi zrozumienie tego. Twarda jest skała, a nie człowiek. Twardego nie można pokruszyć, ale to oznacza też, że nie ma absolutnie nic miękkiego ani ludzkiego. A człowiek, który panuje nad emocjami i stawia czoła własnym słabościom jest silny. Nie powinien być twardy - wtedy byłby bez serca i jakichkolwiek uczuć. A to nie leży w naszej naturze.

Te dwa odkrycia kazały mi na nowo definiować słowo, jakim była dla mnie siła. Musiałam przejść długą - jak dla mnie - drogę, by zrozumieć, że siły szuka się wewnątrz siebie, a nie w otoczeniu mięśni i formy fizycznej.

To chciałabym Wam przekazać. Wielu z nas bardzo odpowiadają sukcesy, dyplomy, puchary i splendor; nie ma w tym nic złego. Problem pojawia się wtedy, gdy bez tych rzeczy nasza wartość gwałtownie spada, a pewność siebie znika jak za podmuchem wiatru. 

O to chodzi w życiu: wszystko ma swój czas. Wieczna jest tylko dusza, dlatego uważam, że to z niej powinniśmy czerpać siłę. I tego Wam z całego serca życzę :)

Komentarze

Popularne posty

Dla mojej ulubionej klasy...

Literatura - niedoceniany skarb wartości

Ból - nasz wróg czy sprzymierzeniec?