Czarnogóra - młodsza siostra Chorwacji cz.1

Witam serdecznie!

Jak dla mnie, wakacje rozpoczęły się już 15 czerwca. Od ponad tygodnia codziennie opalam się na plaży, pływam w morzu i zwiedzam wieczorem piękne miasteczka. Czarnogóra - czy też Montenegro - to piękne miejsce, klimatem bardzo zbliżone do Chorwacji. Różnica między nimi polega tylko na tym, że Chorwacja to kraj dość mocno skomercjalizowany i jest on częstym celem podróży wielu turystów. Tymczasem Czarnogóra to cichy kraj z podobnie niesamowitymi widokami, ale większość podróżników jeszcze tutaj nie dotarła. Podejrzewam, że ta sytuacja zmieni się za parę lat. Póki co możemy się jednak rozkoszować spokojem i unikatowym pięknem okolicy.

Droga... cóż, nie należała do przyjemnych. W górzystej części kraju drogi są tak mozolne i zawiłe, że przypominają bezsensowny slalom, a pięćdziesiąt kilometrów, w Polsce przemierzone w niecałą godzinę, tutaj zamienia się w dwie, a czasem nawet trzy godziny. Takie trasy zdecydowanie odradzałabym każdemu, kto choć w najmniejszym stopniu cierpi na chorobę lokomocyjną.

Ale za to cóż za widoki! Niejednokrotnie zapierają dech w piersi, choć zdjęcia nie są w stanie oddać całej magii tego miejsca. To po prostu trzeba zobaczyć na własne oczy - czego życzę każdemu z Was.


Drugiego dnia, gdy wybraliśmy się na dłuższą przejażdżkę krętymi drogami górskimi, mijaliśmy dużą zatokę z wieloma mniejszymi wysepkami, a widok prezentował się naprawdę zachęcająco:


Celem naszej podróży był Monastyr Ostrog - prawosławny klasztor, który jest o tyle nadzwyczajny, że znajduje się tuż pod szczytem jednej z gór, wiele metrów nad ziemią. Co w nim takiego niesamowitego? Otóż moi drodzy, ten klasztor został w XVII wieku wbudowany w skałę!


I choć droga z powrotem okazała się jeszcze gorsza od tej prowadzącej do klasztoru... to jednak los dał nam nagrodę za wytrzymane zakręty i ciągnące się godziny. Wyobraźcie sobie nasze zdziwienie, kiedy w trakcie jazdy zauważyliśmy tabliczkę z informacją o tym, że za niecałe parę minut od nas znajduje się... tyrolka.

Tak! Nic innego, tylko tyrolka, w wysokich górach przeplatanych cudownymi dolinami. I muszę przyznać, że było naprawdę wysoko. Gdy zajechaliśmy na miejsce i zobaczyliśmy dolinę, nad którą mieliśmy przejechać... nie było mowy o wahaniu, bo byśmy stchórzyli i nie wykorzystali tej wspaniałej szansy. I cóż mogę powiedzieć? Podróż krótka, acz wspaniała. Zapięta w uprząż, przecinając powietrze, czułam się naprawdę wolna. Bałam się strasznie, ale to była jedna z wielu sytuacji w życiu, które pokazują, że czasem warto zamknąć oczy i skoczyć w ciemno. Udało nam się nawet namówić na przejażdżkę inną odważną Polkę, którą spotkaliśmy na miejscu. Pozdrawiam ją ciepło!


A po niesamowitych przeżyciach mogliśmy dalej rozkoszować się pięknymi widokami - tym razem na spokojnie, zmęczeni i zaspokojeni. Potem tylko kolacja i przyjemny wieczór w mieście...


Było trochę plażowania i opalania - coś, o czym marzyłam przez cały rok. Tylko te wakacje pozwalały mi wytrwać do końca roku i były motywacją, by wyciągać jak najlepsze oceny na koniec szkoły. Przy okazji odwiedziliśmy urokliwe miasteczko Herceg Novi, którego główną atrakcją była długa promenada wzdłuż niewielkiej plaży.

A w piątek postanowiliśmy zaszaleć. Zdecydowaliśmy się na rafting, czyli spływ wieloosobowym pontonem w dół wartkiej rzeki w kanionie Tara. Cały ośrodek jest usytuowany tuż przy czarnogórskiej granicy po stronie Bośni i Hercegowiny. Woda była bardzo zimna, kaski za ciasne, ale wrażenia z pewnością niezapomniane!


Teraz zatrzymaliśmy się niedaleko Budvy - jednego z bardziej znanych miast Czarnogóry. Urocza starówka, wąskie uliczki i wiele restauracji - to doskonała wizytówka tego miejsca. Za dnia nie ma tam zbyt wielu ludzi, za to wieczorem... zupełnie jakby wszyscy mieszkańcy Czarnogóry zjechali się do tego miasta na dobrą kolację, spacer i imprezę. Wieczorem to miasto miało w sobie znacznie więcej uroku niż za dnia ze względu na atmosferę, otaczających nas ludzi i klimatyczną muzykę.


Jutro wyruszamy powoli w stronę domu i planujemy zahaczyć o Chorwację, wcześniej wstępując jeszcze do Medjugorie w Bośni i Hercegowinie. Póki co - czas na pakowanie się i przygotowanie do wielogodzinnej drogi.

Komentarze

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jest tu pięknie, byłem dwa razy w Czarnogórze, także na Chorwacji kilka i są to moje ulubione kierunki wakacyjne. Zabieram ze sobą też deski sup, również kamizelka kajakowa super sprawa na wypoczynek nad wodą.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty

Dla mojej ulubionej klasy...

Literatura - niedoceniany skarb wartości

Ból - nasz wróg czy sprzymierzeniec?