"Prawdziwie wielcy ludzie wywołują w nas poczucie, że sami możemy się stać wielcy"
Każdy z nas ma swojego idola, który jest dla niego wzorem do naśladowania i źródłem wielu inspiracji. Każdy z nas ma także inne kategorie, którymi posługuje się w poszukiwaniach kogoś takiego. Nie licząc znanych osobistości, w moim życiu istnieją dwie osoby, które mogę określić jako swoich idoli, choć bardziej pasowałoby tutaj słowo autorytet.
Dziś jednak chciałabym przedstawić Wam niewielką listę znanych osób, które w jakiś sposób motywują mnie do pracy i stanowią wspomniane wcześniej źródło inspiracji. Nikogo zapewne nie zdziwi, że część z nich to sportowcy - w końcu szukamy ich w dziedzinie, do której nam najbliżej. Myślę jednak, że warto się tym podzielić. Być może zachęcę kogoś do głębszego zapoznania się z tą osobą?
A może Wy chcielibyście się tym podzielić? Piszcie!
Ale to chyba nikogo nie dziwi... Wspominałam o nim już wcześniej i dokładnie wypowiadałam się w tym temacie, dlatego jeżeli jeszcze nie widzieliście, zachęcam Was do przeczytania wcześniejszego wpisu: "Moja walka" - czyli film o życiu każdego z nas".
Mariusz
Pudzianowski
Tak, Pudzian także jest zawodnikiem MMA, choć to nie jedyny powód, dzięki któremu wzbudził mój respekt. Poza dziesiątkami lokalnych zawodów, w których zdobywał najwyższe nagrody, Pudzianowski posiada także wiele tytułów: ośmiokrotny Mistrz Polski, sześciokrotny Mistrz Europy oraz pięciokrotny Mistrz Świata w dziedzinie strongmanów. Wydawałoby się to ponad miarę sił człowieka, a jednak Pudzian tego dokonał. Szanuję go za to, że nie zaczynał w miejskiej siłowni pod okiem drogiego trenera, ale postanowił sobie cel i doszedł do niego , posiadając jedynie domowe, miejskie warunki oraz opiekę swojego ojca, byłego sztangisty. Zwykły chłopiec wypracował sobie ciężką drogą szereg wysokich tytułów, nie tracąc jednocześnie dystansu do życia i wiernej mistrzom pokory.
Dodatkowo, po takich osiągnięciach, nie odetchnął z ulgą i nie zadomowił się w domu, że tak to ujmę. Owszem, mógłby i nikt nie miałby mu tego za złe, ale Mariusz miał ochotę zrobić coś jeszcze - spróbować MMA. Mięśnie przystosowane do dźwigania ciężarów mogły, ale nie musiałby być zagrożeniem dla przeciwnika w ringu. W ciągu minionych lat całkowicie przebudował swoją masę mięśniową (doskonale ukazuje to zdjęcie obok). A na galach KSW raz wygrywał, raz przegrywał. Nie peszyło go to. Szedł dalej naprzód. Obecnie ma około 41 lat, a wciąż chce walczyć. I to nie dlatego, ze nie wie, kiedy zejść ze sceny - on po prostu nie chce. Walczy, bo to jego pasja. I za to go właśnie szanuję.
Maja
Ostaszewska

Morihei
Ueshiba
Tak, to ten człowiek, który stworzył Aikido. Ostatnimi czasy miałam okazję dokładniej przestudiować jego biografię i poczytać wypowiedzi, które dosłownie chwyciły mnie za serce. Weteran wojenny, zwolniony ze służby, kierując się głęboką wiarą i rozwiniętą duchowością wymyślił sztukę walki, która nie ma w sobie ani krzty agresji. Ueshiba to człowiek dbający o ludzi wokół siebie, dobro innych oraz doceniający każdy najmniejszy dar od natury. Myślę, że jako jeden z nielicznych naprawdę pojmował potęgę wszechświata.

To Aikido, które ćwiczę ja, jest bardzo... zeuropeizowane i jestem pewna, że ma niewiele wspólnego z tym, które praktykował Morihei Ueshiba. Ale to dobry początek, jeżeli chcę się dalej rozwijać. Ten człowiek uświadamia mi, że Aikido to nie tylko pójście na trening, nauczenie się techniki i zapamiętanie jej. To także wyrażanie miłości wobec mojej rodziny, uśmiechnięcie się do obcej osoby na mieście, by poprawić jej nastrój czy bezinteresowna pomoc. A taką formę Aikido może już ćwiczyć każdy.
Są oczywiście osoby, które powoli zdobywają moje serce pomniejszymi działaniami, ale te cztery wysuwają się przed szereg. Do tego dochodzą jeszcze ci w moim życiu, których znam osobiście, więc liczba moich prawdziwych idoli wynosi: sześć. Z działań każdego z nich czerpię coś dla siebie z innej dziedziny i myślę, że dzięki nim kreuję sobie drogę na życie bogatszą o nowo zdobytą wiedzę.
Powinnam także zaznaczyć, że nie jestem ślepo zapatrzona w żadną z wymienionych osób. Ich sukcesy motywują mnie do działania, porażki dodają odporności, a popełnione błędy skłaniają do przemyśleń. Kiedy szukałam jakiegoś cytatu na temat samych autorytetów, o dziwo, trafiłam na wiele negatywnych. Autorem jednego z nich jest Lew Tołstoj, rosyjski pisarz:
"Wiara w autorytety powoduje, że błędy autorytetów przyjmowane są za wzorce."
I coś w tym jest, moi drodzy. To wspaniałe, jeżeli mamy kogoś, z kogo możemy czerpać przykład, ale powinniśmy pamiętać, że trzeba kierować się też własnym rozsądkiem.
To tyle na dziś. Życzę miłego dnia :)
Komentarze
Prześlij komentarz